Photo by: Author unknown
Rosmarine, w trzy
miesiące po swoich narodzinach, została poddana szczegółowym
oględzinom.
Kloe przyprowadziła do
domu znachorkę, która od dawna żyła samotnie na obrzeżach
sąsiedniego miasta.
Nikt nie mógł
zapamiętać jej twarzy, a z powodu długich włosów w odcieniu
zgniłej zieleni, oplatających jej
ciało niczym dziwaczna
roślina, nazywano ją Bluszczem.
Znachorka miała kilka
darów, o których wiadomo było jedynie wtajemniczonym. Zewsząd
przybywali do
niej ludzie z noworodkami
oraz dorastającymi dziećmi, żeby dowiedzieć się jaka przyszłość
czeka ich
potomstwo. Bluszcz, będąc
młodą i początkującą czarownicą, przyjmowała wszystkie rodziny
bez wyjątku,
każąc płacić sobie
niebotyczne sumy. Z czasem jej wymagania w stosunku do małych
klientów rosły;
musiała czuć, że
dzieci posiadają przynajmniej jeden szczególny talent, który ją
urzeknie i dopiero wtedy
przepowiadała ich
przyszłość. U schyłku swojej działalności i życia pod uwagę
brała jedynie dzieci o
różowych włosach.
Znachorka miała też
drugie osobliwe zastrzeżenie: dla wszystkich różowo-włosych
dzieci wybierała imię. Był to rodzaj chrztu i
błogosławieństwa na nową, przepowiedzianą przez nią, drogę
życia.
Kiedy szła pod rękę z
Kloe, główna ulica zastygła w bezruchu i wyglądała martwo niczym
na fotografii. Kloe
zauważyła, że pod
stopami znachorki więdną kwiaty, zerwał się też silny wiatr,
choć niebo do tej pory było
pogodne. Kobieta
niepewnie popatrzyła na Bluszcz, a jej ciało wstrząsnął dreszcz.
- Zawsze tak jest, kiedy
wychodzę - rzekła nonszalancko znachorka - Jak idę dalej niż za
róg swojej chałupy. Natura się buntuje
przeciwko mnie. A może ja jestem zimą? - uśmiechnęła się i spojrzała w stronę młodej kobiety. W tej samej
chwili płatek śniegu spadł na nos Kloe.
Dziewczynka leżała w
kołysce zrobionej przez Tilla. Włosy małej urosły już na tyle,
że wylewały się z
łóżeczka niczym
miękkie fale. Bluszcz zauważyła bijące od kołyski światło i
patrzyła jak urzeczona. Rodzice
stanęli w drzwiach
pokoju; Kloe nieśmiało wsparta o ramię męża, Till z oczami
wbitymi w czarownicę.
Dziecko nie płakało,
tylko podnosiło rączki, jakby chciało złapać niewidzialną linę.
- Niezmiernie ciekawe
życie, niesamowicie ciekawe... - zaczęła znachorka i podeszła
bliżej kołyski - Dużo
mocy uzdrawiania, dużo
przygód i dobra. Widzę ciepło, lato, piękno... - Bluszcz usiadła
na krześle i zaczęła
gładzić włosy
dziewczynki. - Podróże w miejsca odwiedzane przez rodziców,
poszukiwanie, wieczne szukanie czegoś. Rozwój, później
zastój.
Znachorka zamknęła
oczy, jej ciało nieznacznie zaczęło się kiwać.
Till przytulił mocniej
Kloe, która znowu drżała.
- To dziecko pachnie
szczególną rośliną. Ten zapach ma moc uzdrawiania, tak jak i
ona... Jak to się
nazywało? - zapytała
samą siebie Bluszcz - Rozmaryn? Tak... Rozmaryn. Moja mała
Rosmarine. Właśnie to
jest twoje imię. -
klasnęła w dłonie i zamilkła.
Pokój wirował i
zmieniał kształty. Till i Kloe stawali się coraz mniejsi, oddaleni
niczym nieruchome figurki
z piasku. Po chwili
rozpadli się na tysiące cząsteczek, rozpłynęli w zapachu
Rosmarine. Olejek eteryczny z
rozmarynu, znachorka
poczuła go na swoim starym ciele. Z jej oczu zaczęły płynąć
łzy, które wydrążyły
koryto na środku pokoju.
Powstała rzeka, w której Bluszcz zażywał teraz kąpieli, patrząc
jak powoli tworzy
się na jej powierzchni
lód. Gdy ostatnia żywa tkanka kobiety została skuta lodem, jej
usta wypowiedziały
rzecz straszną:
- Rosmarine umrze zabita
przez kogoś bliskiego.
Za oknem zaczął padać
śnieg.
***
English version soon.
***
English version soon.
W końcu znalazłam chwilę, żeby zacząć czytać Twoje opowiadanie. Do tego momentu jestem szalenie zaciekawiona całą historią, podoba mi się to, jak piszesz. Żałuję tylko, że te części są tak krótkie; pisz więcej i dłużej. Rozwijaj bardziej te historie, dodawaj więcej szczegółów. Wtedy będzie idealnie. :)
OdpowiedzUsuńmnie właśnie urzekło to ,że jest krótko, ale ciekawie :)
UsuńWitam ponownię pannę Zuzannę. :) Hmm.. Założeniem tego bloga jest pomoc samej sobie w napisaniu książki. Postanowiłam, że będę tu publikować jedynie skrawki opowieści, często niechronologicznie. Szczegóły, detale i wszelkie "pogłębienia", chcę zawrzeć w książce. A blog to dla mnie taki notatnik. I próba zmotywowania samej siebie do pracy. A łatwo nie jest.. ;)
OdpowiedzUsuń