czwartek, 23 sierpnia 2012

Bluszcz / Ivy.

                                          Photo by: Author unknown


Rosmarine, w trzy miesiące po swoich narodzinach, została poddana szczegółowym oględzinom.
Kloe przyprowadziła do domu znachorkę, która od dawna żyła samotnie na obrzeżach sąsiedniego miasta.
Nikt nie mógł zapamiętać jej twarzy, a z powodu długich włosów w odcieniu zgniłej zieleni, oplatających jej
ciało niczym dziwaczna roślina, nazywano ją Bluszczem.
Znachorka miała kilka darów, o których wiadomo było jedynie wtajemniczonym. Zewsząd przybywali do
niej ludzie z noworodkami oraz dorastającymi dziećmi, żeby dowiedzieć się jaka przyszłość czeka ich
potomstwo. Bluszcz, będąc młodą i początkującą czarownicą, przyjmowała wszystkie rodziny bez wyjątku,
każąc płacić sobie niebotyczne sumy. Z czasem jej wymagania w stosunku do małych klientów rosły;
musiała czuć, że dzieci posiadają przynajmniej jeden szczególny talent, który ją urzeknie i dopiero wtedy
przepowiadała ich przyszłość. U schyłku swojej działalności i życia pod uwagę brała jedynie dzieci o
różowych włosach.
Znachorka miała też drugie osobliwe zastrzeżenie: dla wszystkich różowo-włosych dzieci wybierała imię.  Był to rodzaj chrztu i błogosławieństwa na nową, przepowiedzianą przez nią, drogę życia.
Kiedy szła pod rękę z Kloe, główna ulica zastygła w bezruchu i wyglądała martwo niczym na fotografii. Kloe
zauważyła, że pod stopami znachorki więdną kwiaty, zerwał się też silny wiatr, choć niebo do tej pory było
pogodne. Kobieta niepewnie popatrzyła na Bluszcz, a jej ciało wstrząsnął dreszcz.
- Zawsze tak jest, kiedy wychodzę - rzekła nonszalancko znachorka - Jak idę dalej niż za róg swojej chałupy. Natura się buntuje przeciwko mnie. A może ja jestem zimą? - uśmiechnęła się i spojrzała w stronę młodej kobiety. W tej samej chwili płatek śniegu spadł na nos Kloe.
Dziewczynka leżała w kołysce zrobionej przez Tilla. Włosy małej urosły już na tyle, że wylewały się z
łóżeczka niczym miękkie fale. Bluszcz zauważyła bijące od kołyski światło i patrzyła jak urzeczona. Rodzice
stanęli w drzwiach pokoju; Kloe nieśmiało wsparta o ramię męża, Till z oczami wbitymi w czarownicę.
Dziecko nie płakało, tylko podnosiło rączki, jakby chciało złapać niewidzialną linę.
- Niezmiernie ciekawe życie, niesamowicie ciekawe... - zaczęła znachorka i podeszła bliżej kołyski - Dużo
mocy uzdrawiania, dużo przygód i dobra. Widzę ciepło, lato, piękno... - Bluszcz usiadła na krześle i zaczęła
gładzić włosy dziewczynki. - Podróże w miejsca odwiedzane przez rodziców, poszukiwanie, wieczne szukanie czegoś. Rozwój, później zastój.
Znachorka zamknęła oczy, jej ciało nieznacznie zaczęło się kiwać.
Till przytulił mocniej Kloe, która znowu drżała.
- To dziecko pachnie szczególną rośliną. Ten zapach ma moc uzdrawiania, tak jak i ona... Jak to się
nazywało? - zapytała samą siebie Bluszcz - Rozmaryn? Tak... Rozmaryn. Moja mała Rosmarine. Właśnie to
jest twoje imię. - klasnęła w dłonie i zamilkła.
Pokój wirował i zmieniał kształty. Till i Kloe stawali się coraz mniejsi, oddaleni niczym nieruchome figurki 
z piasku. Po chwili rozpadli się na tysiące cząsteczek, rozpłynęli w zapachu Rosmarine. Olejek eteryczny z
rozmarynu, znachorka poczuła go na swoim starym ciele. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy, które wydrążyły
koryto na środku pokoju. Powstała rzeka, w której Bluszcz zażywał teraz kąpieli, patrząc jak powoli tworzy
się na jej powierzchni lód. Gdy ostatnia żywa tkanka kobiety została skuta lodem, jej usta wypowiedziały
rzecz straszną:
- Rosmarine umrze zabita przez kogoś bliskiego.
Za oknem zaczął padać śnieg.

***

English version soon.

3 komentarze:

  1. W końcu znalazłam chwilę, żeby zacząć czytać Twoje opowiadanie. Do tego momentu jestem szalenie zaciekawiona całą historią, podoba mi się to, jak piszesz. Żałuję tylko, że te części są tak krótkie; pisz więcej i dłużej. Rozwijaj bardziej te historie, dodawaj więcej szczegółów. Wtedy będzie idealnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie właśnie urzekło to ,że jest krótko, ale ciekawie :)

      Usuń
  2. Witam ponownię pannę Zuzannę. :) Hmm.. Założeniem tego bloga jest pomoc samej sobie w napisaniu książki. Postanowiłam, że będę tu publikować jedynie skrawki opowieści, często niechronologicznie. Szczegóły, detale i wszelkie "pogłębienia", chcę zawrzeć w książce. A blog to dla mnie taki notatnik. I próba zmotywowania samej siebie do pracy. A łatwo nie jest.. ;)

    OdpowiedzUsuń